środa, 6 marca 2019

Jak zostałam włączona do orszaku króla

Baar to według oficjalnych danych nadal wieś. 23 tysiące mieszkańców, kino, szkoła muzyczna, ratusz i jeden z większych karnawałów w Szwajcarii. Zdecydowanie mniej znany niż odbywające się w Lucernie czy Bazylei, ale równie barwny i dźwięczny. 

A wszystko zaczęło się od… rzepy.
Mieszkańcy Baar w pierwszej połowie XX w., podobnie jak cały kanton Zug, należeli do uboższych mieszkańców Szwajcarii. Głównym „daniem”, jeszcze tańszym od brakujących kartofli, była rzepa. Zgodnie z podaniami jedzono ją: rano w całości, w południe jako puree, na kolacje w plastrach, popijając sokiem z… rzepy (po szwajcarsku Räbe). Można było jej mieć dosyć, a można też było uczynić z warzywa atrybut lokalnego karnawału. Tak też się stało. Lokalny rysownik Geny Hotz spersonifikował jarzynę, ubrał ją w charakterystyczny kostium z dzwoneczkami, a jego znajomi zatroszczyli się o reguły i odpowiednią oprawę. W 1947 r. został wybrany pierwszy król Räbefasnacht, mistrz ceremonii i powstało stowarzyszenie, które od tej pory co roku (z dwoma wyjątkami)  będzie burzyć spokój, świętować i bawić się w ostatnie dni karnawału.

Räbegäugel - symbol karnawału. ©fotozug.ch 

Symbol karnawału
Räbegäuggel – stworzenie rogate, przypominające diabełka, z długim nosem, czerwonymi policzkami, wielkimi niebieskimi oczyma, uśmiechnięte, raczej kobiece niż męskie, ubrane w czerwono-biały lub niebiesko-biały strój z dzwoneczkami. Przy każdym poruszeniu wydaje dźwięk, a najczęściej chodzi w stadzie. Tak Hotz wyobraził sobie główną postać baarskiego karnawału. Co roku wielka głowa – rzepa zostaje powieszona przy głównej ulicy. Przez tydzień patronuje bawiącym się, by ostatecznie we wtorkowy wieczór spłonąć i zrobić miejsce przyszłorocznemu karnawałowi. Uprzedzając ewentualne skojarzenia, jej popioły nie są sypane kolejnego dnia w lokalnych kościołach, te pochodzą z wielkanocnych palm.

Król – Räbevater
Karnawał musi mieć króla. Otrzymuje on klucze do miasta i na tydzień przejmuje władzę. Jego wybór odbywa się na długo przed świętowaniem, już w listopadzie. Kultura szwajcarska i zamiłowanie do planowania nie pozwalają na żaden pochopny ruch. Imię i nazwisko zostaje podane do publicznej wiadomości, a dwa miesiące później odbywa się intronizacja. Do tego czasu René III, Martin II, Werner I, II, III, itd. mają czas na: skompletowanie dworu (damy, werbliści, lokaj, etc.) wymyślenie motta karnawału i wybranie atrybutu. Te ostanie muszą się łączyć z wykonywanym na co dzień zawodem króla. Stąd też pojawiają się łamańce językowe typu: Ohni CHuCHiCHäsCHtli gaht nüt – co można przetłumaczyć jako „bez kredensiku ani rusz”. Autorem motta jest Werni I Metzger, panujący w roku 2018, poza karnawałem zajmujący się projektowaniem i budowaniem kuchni. Tegoroczny król Erich II, dealer walutowy panował pod hasłem „Eusi Devise – Räbedibum, vorwärts, marsch!” – Nasza dewiza: Räbedibum, naprzód, marsz!

Intronizacja Eryka II ©fotozug.ch 

Król wraz ze swoim dworem zaczyna regularne pochody przez główne ulice Baar – ku uciesze wszystkich kierowców – już w pierwszą sobotę karnawału. Za każdym razem wieczorem, przy świetle pochodni. Z każdym kolejnym tygodniem pochód się wydłuża aż do wielkiego finału w ostatnią niedzielę przed środą popielcową, kiedy pochód karnawałowy wraz z orkiestrami, platformami, zgłoszonymi grupami z całego kantonu Zug, w chmurze konfetti, skutecznie blokuje drogę krajową Zurych – Lucerna przez kilka godzin. Niech żyje bal!

Muzyka
Musi być głośno, musi być tanecznie. Dominują instrumenty perkusyjne i blaszane. Trąbki, waltornie, kornety, rogi, suzafony, werble, tomy, bębny basowe i wszelkiego rodzaju grzechotki. Na ustawionych w różnych częściach miasta scenach, zarówno w dzień jak i w nocy od tłustego czwartku do poranka środy popielcowej, ustawiają się orkiestry z całego kantonu. Dominują rytmy pop, rock‘n’roll, swing. Grają młodzi, grają starzy, rolnicy, nauczyciele, urzędnicy, każdy, kto ma ochotę spotykać się w ciągu roku i ćwiczyć. Samo granie to nie wszystko. Każda orkiestra ma swój charakterystyczny strój, makijaż, oznaczenia instrumentów. Przebrane są nawet suzafony! Ze względu na porę roku występy są krótkie, ale dynamiczne. Gdyby pobierać energię z ruchów uczestników prawdopodobnie starczyło by na oświetlenie głównej ulicy.

Orkiestra karnawałowa ©M. Mikosz

Przed szóstą rano w środę popielcową wszystko milknie, zaczyna się post, a gdyby ktoś chciał nadal się bawić, udaje się do Bazylei, która w XI w. nie przyjęła postanowień synodu z Beneventu.  Według nich niedziele zostały wydzielone z czterdziestodniowego okresu Wielkiego Postu i tym samym skrócono czas zabawy karnawałowej.

Tegoroczny karnawał w większości spędziłam w domu, próbując wyleczyć wirusy. Udało się wyjść dopiero na ostatni punkt programu – palenie kukły Räbegäuggel. Rozglądając się przeszłam na tyły ratusza by zobaczyć przygotowujący się do ostatniego pochodu dwór i wszystkich Räbegäuggel z płonącymi pochodniami. Zafascynowana stanęłam z boku, kiedy nagle usłyszałam rozkaz „masz” i do ręki dostałam pochodnię. Bez przebrania, bez dzwoneczków, może z odrobiną rogatej duszy, zostałam włączona do wybranej grupy towarzyszącej królowi w ostatnim pochodzie dookoła miasta. Niestety, brak odpowiedniego stroju zatrzymał mnie przed barierkami i nie mogłam tańczyć dookoła płonącej Rzepy.

_
Więcej informacji można znaleźć na stronie www.raebefasnacht.ch