poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Zrozumieć Szwajcara...

Jedną z najciekawszych pozostałości z czasów Cesarstwa Rzymskiego jakie można znaleźć w Szwajcarii jest język retoromański - czwarty język narodowy Konfederacji, urzędowy język kantonu Gryzonia (fr. Grisons, niem. Graubünden, wł. Grigione, ret. Grischun), obok niemieckiego francuskiego i włoskiego.

Do czego to jest podobne?
Na pewno nie do francuskiego, a do włoskiego raczej wizualnie. Znawcy twierdzą, że ze współczesnych języków romańskich najbardziej przypomina kataloński. Warto przy okazji zauważyć, że kataloński jest z kolei bliższy prowansalskiemu niż kastylijskiemu, znanemu powszechnie jako hiszpański.

Skąd to się wzięło?
Alpejskie doliny znajdujące się współcześnie w pd-wsch. Szwajcarii należały od początku naszej ery do rzymskiej prowincji Retia, a jej mieszkańcy mówili góralską łaciną. Ponieważ ich wioski leżały nieco na uboczu, a oni sami nie gonili za nowinkami, nie zauważyli w porę, że być może należałoby zacząć posługiwać się bardziej modnym językiem niemieckim czy włoskim. Po kilkuset latach nieuwagi zorientowali się, że nie sposób już dogadać się z listonoszem.



Ruschein, fot. J. Mikosz

A tak naprawdę nie ma takiego języka.
Stwierdzenie, że w Gryzonii mówi się po romańsku jest równie prawdziwe jak to, że w Polsce i na Słowacji mówi się po słowiańsku. W istocie retoromański to pięć rodzin dialektów różniących się od siebie jak polski od słowackiego. A teraz kluczowa informacja: różnymi odmianami tego języka posługuje się zaledwie ok. 60 tysięcy osób, czyli znacznie mniej, niż kaszubskim w Polsce czy chorwackim w Szwajcarii. Do tego znaczna część z nich przeprowadziła się do Zurychu i na codzień posługuje się lokalną odmianą niemieckiego. Nic dziwnego, że UNESCO zalicza romański do języków "zdecydowanie zagrożonych wymarciem”.

Jak się dogadać z sąsiadem?
Publikowanie aktów prawnych w pięciu dialektach byłoby wysoce niepraktyczne, a wybranie jednego z nich mogłoby kogoś urazić, więc dla potrzeb urzędowych stworzono wspólny język „gryzoński", który jest ich kompilacją. Poza oczywistymi zaletami, ma on jedną wadę: dla wszystkich jest obcy i nikt go nie używa w domu. Lokalna gazeta La Quotidiana wygląda więc następująco: najpierw wiadomości z nizin (czyli zewsząd) we wspólnym „gryzońskim", potem wiadomości lokalne w odpowiednich dialektach, potem program telewizyjny po niemiecku, a na koniec felieton po włosku.



Val Lumnezia (Dolina Światła?), fot. J. Mikosz

Co dalej?
Część Szwajcarów uważa podtrzymywanie tego języka za niepotrzebny kłopot, co powoduje na przykład, że dzieci z licznych mieszanych małżeństw zazwyczaj słyszą w domu tylko niemiecki. Z drugiej strony, jak donoszą językoznawcy, część z tych dzieci jako nastolatki odpowiada rodzicom wyłącznie po romańsku, zwłaszcza tym, którzy tego języka nie rozumieją. Ot, taki rodzaj młodzieńczego buntu. Ruch odnowy języka romańskiego, zapoczątkowany w połowie XIX w. postępuje, czego dowodem było utworzenie w 1991 roku wydziału filologii retoromańskiej na uniwersytecie we Fryburgu. Specjaliści oceniają, że przynajmniej dwie z pięciu głównych odmian języka powinny zachować się do końca stulecia.

A na koniec - współczesna twórczość retoromańska: „Wieczór nad jeziorem”, muzyka Gion Casanova, słowa Flurin Camathias, obaj panowie  z wioski Lags w dolinie Surselva. Wykonuje bliżej nieznana młodzież z nizin.
PIEŚŃ