Wiele lat temu, kiedy w TVP2 carowała jeszcze Nina Terentiew, postanowiłam, że w moim pierwszym własnym mieszkaniu nie będę miała telewizora. Ówczesny internet dopiero raczkował wśród masowej ludności, nikt nie szukał, a tym bardziej nie umieszczał informacji w sieci i gazety papierowe wciąż jeszcze miały się dobrze.
Kiedy więc mówiłam, że nie posiadam największego zjadacza czasu, było to rozpatrywane w takiej kolejności:
Nr 1. - nie stać cię?
Nr 2. - to skąd ty wiesz co się na świecie dzieje?
Moja własna mama, jeszcze kilka lat po wyprowadzce mówiła, że „powinnam sobie taki mały telewizorek kupić” i była gotowa sama to uczynić. Nie pojęte było, że można nie mieć telewizora tylko i wyłącznie z powodu nijakości proponowanego programu. Po dobrych nastu latach większość z moich znajomych nie posiada czarnego domownika i jakoś sobie radzą z pozyskiwaniem wiedzy.
Kilka lat temu postanowiliśmy przejść do kolejnego etapu - braku samochodu. Powód był banalny - w centrum Warszawy auto stało nieużywane tygodniami. Potrzebne było tylko na weekendy - a i tu nie zawsze. Mogliśmy również korzystać z samochodów służbowych, ale i one definitywnie zostały zdane przed przeprowadzką. Na miejscu w Szwajcarii okazało się, że samochodu jeszcze długo nie kupimy.
Powód nr 1: Ekologia!
Pociągi i autobusy jeżdżą sprawnie, komunikacją publiczną można się przemieścić w praktycznie dowolne miejsce w Szwajcarii. Przez cały pobyt udało nam się znaleźć tylko jedno miejsce gdzie w weekend nie dojeżdża autobus i trzeba wtedy przejść 9 km pod górę. Pociągi i autobusy są skoordynowane, przesiadki nie zabierają więc dużo czasu. A oprócz aspektów ekologicznych dochodzi też możliwość podziwiania tutejszych widoków, ewentualnie nadrabiania czasu i pracy, czytania książki, gazety lub poznawania nowych osób. Np. ostatnio zdażyło mi się jechać na wprost Deusa, Pana Deusa ;-) Mój współpasażer nazywał się Bóg! Czy Twój samochód tak potrafi?
Powód nr 2: Ekonomia głupcze!
Jakby co, to cytat z Billa Clintona. Kto z nas nie wie ile kosztuje roczne utrzymanie samochodu - ubezpieczenie (za nie możemy przez cały rok korzystać z transportu publicznego), przeglądy (koszt wynajmu samochodu na dłuższe dystanse), drobne naprawy, paliwo (tu już zaczynamy zarabiać nawet rodzinnie), oleje, płyny wszelakie, czyszczenie, parkowanie, wymiana opon i ta regularna utrata wartości.
O czymś zapomniałam?
Czas przejazdu w Szwajcarii bywa podobny dla samochodu i transportu publicznego, a gdyby dodać do tego poszukiwanie miejsca, to jest znacznie korzystniejszy dla tego drugiego.
Powód nr 3: Po co się ograniczać!
Halbtax - karta-klucz, dająca 50% zniżki na przejazdy po całej Szwajcarii, potrafiąca być skipassem oraz biletem na całą komunikację i przede wszystkim otwierająca 2900 samochodów, od smarta po audi cabrio.
Kiedy więc już potrzebuję samochodu mogę wsiąść do tego, który mi najlepiej pasuje, albo mały, do którego zmieści się kosmetyczka, albo cabrio by poczuć wiatr we włosach, albo vito by przewieźć meble z np. Ikei. Czyli carsharing. Przy wynajmie krótkoterminowym jest bardziej opłacalny niż tradycyjne wypożyczalnie. Pierwszy z parkingów mamy 150 m. od siebie. Drugi jest 500 m. dalej. Cena jest zależna od czasu korzystania i liczby przejechanych kilometrów. Nie trzeba tankować, a jeśli nastąpi taka konieczność, to o tę kwotę zmniejsza się późniejszy rachunek lub w ogóle tankuje się na kartę flotową, która jest w samochodzie. Life is simple!
Jedyny minus, to konieczność zwracania samochodu na parking, z którego się go wzięło. Dopiero testowane są tzw. przejazdy one way, pomiędzy pięcioma największymi miastami.
Te trzy aspekty: ekologia+ekonomia+możliwość wyboru = brak własnego samochodu w najbliższym czasie.
Muszę jeszcze dodać, że carsharing prowadzony jest na zasadzie spółdzielni i każdy może zostać współudziałowcem.
Jak to się ma do Szwajcarów. Zamiast w ilość poszli w jakość :-) Samochodów na ulicach jest mniej, w weekendy w naszym kantonie praktycznie ich nie widać. Wtedy na drogi wyjeżdżają doskonale utrzymane oldtimery lub nowości z targów w Genewie.
CDN
Pieśń. Mam sporo zaległych tematów do pamiętnika, jednym z nich jest Bazylea i poczucie się wreszcie jak w warszawskiej filharmonii, gdzie znam zarówno artystów na scenie, jaki i obsługę techniczną oraz publiczność. Na razie niech zabrzmi Sequentia Ensemble, która 17 marca wystąpiła nad Renem. SEQUENTIA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz